sobota, 22 czerwca 2013

a short, holiday distance

Let's start.. 

   Więc witam was, z czymś co może was zaskoczy, zasmuci, urazi, a niektórych może nawet ucieszy. Przychodzą wakacje, zbliżają się wielkimi krokami, to zaledwie tydzień. Codzienne wypady na dwór, codziennie jest coś nowego do roboty. Mnie nie będzie przez cały sierpień, więc, po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że zawieszę to opowiadanie na wakacje. To będzie najlepsze rozwiązanie, szczególnie dla mnie, ponieważ rozdział strasznie dużo mi zajmuje, a podczas wakacji, nie mam czasu. Jeśli się na mnie obrazicie, to przepraszam i to cholernie mocno, ale wynagrodzę wam to. Obiecuję, że wrócę! Obiecuję. We wrześniu, z nowymi pomysłami, coraz ciekawszymi sytuacjami i wreszcie problemów Niall'a i Elly już wspólnych. Specjalnie zakończyłam tą pierwszą część opowiadania, sytuacją taką a nie inną. Powiedzmy, że Elly jest Niall'a, a Niall jest Elly. Nie są jeszcze do końca razem, ale wszystko jest na dobrej drodze, nawet to jest już pewne, ale nie zabraknie problemów.
   Mogę wam obiecać, że druga cześć tego opowiadania będzie o wiele bardziej ekscytująca i porywająca, obiecuję, mam już tyle świetnych pomysłów, które mam zamiar wykorzystać, są strasznie słodkie, a niektóre nieprzyjemne.

Więc, aby te dwa miesiące minęły wam jak najprzyjemniej i zawsze możecie być ze mną w kontakcie, mój tt @freehugshoney i twitter Elly @wilsonelly, który nadal będzie aktywny (!)

Spotykamy się za dwa miesiące, oby były niezapomniane! Ilysm! ♡ ‏ 



See ya soon! x

 @freehugshoney Mullingar girl 




Rozdział 28, koniec części pierwszej

- Wyciągnij tą cholerną komórkę! - krzyczałam do Hazzy. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy, nic nie widzieliśmy z powodu braku światła. - Zaraz się zabijemy. - dodałam, a raczej mruknęłam. Ostrożnie poruszałam się po ciemnościach.
- Nie krzycz. - Styles zaśmiał się i wyciągnął telefon.
- Na co czekasz? - spytała Perrie.
- Spokojnie, tylko włączę coś jasnego. - powiedział Harry nie odrywając wzroku od ekranu komórki. - Jest. - skierował komórkę, która rzucała światło przed siebie.
- Ale widać. - sarkastycznie udałam zadowolenie.
- Może jakbyśmy wszyscy wyciągnęli było by lepiej? - chłopak syknął. To było by mądre posunięcie. Każdy z nas coś mruknął i po chwili mieliśmy w rękach komórki. Delikatne światło chroniło nas przed upadkiem.
- Strasznie tutaj, jak jest tak ciemno. - przez głos Danielle przenikał strach.
- Nie mów, że się boisz. - Harry zaśmiał się, a jego pewność siebie wyszła na zewnątrz. Danielle nic nie odpowiedziała, pewnie stwierdziła, że nie warto wchodzić w dyskusje z powodu kolejnej, głupiej odzywki Styles'a. Cholernie go lubiłam, był bardzo w porządku, lecz czasami mówił głupie rzeczy, a nawet często.  Moje nogi przezornie stąpały po drewnianej powierzchni i nagle natknęły się a miękki materiał.
- Znalazłam sofę! - wydałam głośny okrzyk radości.
- No i dobrze. - westchnęła Perrie. Wszyscy podeszli do mnie i kolejno siadali na kanapie.
- To sobie posiedzimy troszkę. - Danielle mocno podkreśliła ostatnie słowo. Duże okna prowadzące na taras sprawiały, że mogliśmy wyraźnie dostrzec każde uderzenie pioruna. Każdy następny dostarczał mi niemiłych wrażeń. Nagle po domu rozszedł się trzask zatrzaśniętych drzwi.
- Cholera. - syknął Niall.
- Jesteście! - odetchnęłam z ulgą, wznosząc nogi na kanapę i opierając podbródek o kolana.
- Wprowadziliście auto? - spytał Liam, który widocznie na samą myśl o wyjściu na dwór się wzdrygnął. Zayn obojętnie pokiwał głową.
- Jak to nie? - na twarzy Harry'ego wymalowała się złość.
- Skąd mieliśmy wiedzieć?
- No tak, zapomniałem, że nie macie mózgu. - sarkastycznie uśmiechnął się Styles.
- Przecież miałeś napisać im sms'a. - zwróciłam się do chłopaka.
- Może nie doszedł. - chłopak odpowiedział. No tak, Effy nie powiedziała im o wprowadzeniu auta, a on ją bronił.
- Yhym.. - burknęłam i uśmiechnęłam się do niego jednoznacznie. Chłopak zaśmiał się i przyłożył do ust palec, po czym wydał z siebie ciche shhh... Kocha ją.
- My na pewno nie idziemy, swoje zaprowadziliśmy. - kiwnął głową na kanapę Liam i wzruszył ramionami.
- Ja pójdę, z Elly. - nagle z korytarza odezwał się Niall, a już po chwili jasna błyskawica rozjaśniła całe wnętrze domu. Moje serce podskoczyło.
- Zwariowałeś, nie widzisz co się dzieje? Prędzej by mnie wynieśli. - pokiwałam głową i mocniej zaciągnęłam rękawy mojej fioletowej bluzy. Ponownie spojrzałam na mojego iPhona, który znajdował się w obudowie przedstawiającej misia. Dwanaście procent baterii, już niedługo koniec, w tej sytuacji nie byłam tylko ja, większości z nas wysiadał telefon. Wyjątkiem był Hazz, który ładował telefon od razu przed wyjazdem .Jakże wspaniale się z tym czuł.
- Pójdziesz. - jego niebieskie oczy błysnęły, a zaciśnięta szczęka lekko drgnęła. Nasz kontakt wzrokowy przerwała kolejna błyskawica, rozświetliła całe pomieszczenie, mogłam zobaczyć każdego, zrobiło się tak niewyobrażalnie jasno, lecz tylko przez chwilę. Za chwilę wszędzie rozniósł się odgłos grzmiącego się nieba, no i na finał jakiś kilometr od nas, uderzył wielki piorun. Lekko uchyliłam usta i pisnęłam, zasłaniając je dłonią. Czułam się jakbym była skazana na śmierć i właśnie miała ona zaraz nadejść. Przejechałam rękami po całej twarzy i odetchnęłam głęboko. To jest straszne. Nagle, nie mam pojęcia skąd, przecież przed chwilą stał na korytarzu, Niall schował mnie w swoich ramionach, tak cholernie mocno trzymając mnie przy swoim ciele.
- Nie bój się. - szepnął mi do ucha i musnął jego okolice, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. - Przepraszam, nie musimy iść. - dodał. Pokiwałam głową potwierdzając, że nie będę się bać i przejechałam rękami z jego klatki piersiowej na jego szyję, po czym owinęłam je zwinnie na jego karku. Mocno zacisnęłam ręce, pragnęłam przytulić go najmocniej jak umiem. Pachniał tak niesamowicie, wiedziałam, że moja fioletowa, nie rozpinana bluza będzie pachniała tak samo, ten zapach jest jak papierosy, kiedy spróbujesz raz, chcesz więcej i więcej, po czym się uzależniasz. On cały taki był i nie mogłam temu zaprzeczyć. Niespodziewanie światło, niezbyt jasne, powędrowało na nas. Harry.
- Ouuu! - prawie pisnął i uniósł brwi. - Jakże słodko.
- Owszem. - syknęłam do niego i wyzwoliłam się z ramion blondyna, po czym oparłam głowę na jego ramieniu, obejmując jego tors jedną ręką. Styles nie odezwał się już ani jednym słowem, tylko się uśmiechnął. Wiem, że to głupie ale mój strach zniknął, kolejny piorun, który był coraz bliżej nie zrobił na mnie takiego wrażenia.
- Będziemy tak siedzieć i nic nie robić? - spytał Louis z oburzeniem.
- Możemy w coś pograć. - Harry pochylił się do przodu na kolana, tak aby łokcie były umieszczone po środku, palce splecione ze sobą i wiszące w powietrzu.
- Butelka. - po chwili ciszy z pomysłem wyjechał Zayn, po czym opadł na kanapę z dumą.
- Kolejny przejaw głupoty. - skomentował Hazz.
- O co ci chodzi?
- Będziemy grać w butelkę kiedy jest ciemno i nic nie widać, a naszym jedynym źródłem światła jest moja komórka, która gówno daje? - z ironią zakończył loczek. Zayn w odpowiedzi tylko machnął ręką.
- W chowanego - kolejny pomysł rzucił Liam. - jest ciemno, idealnie na chowanego.
- No tak zabawmy się w bachory. - ponownie Harry coś skomentował.
- A masz lepszy pomysł? To chyba jedyne co możemy teraz robić, chyba, że masz ten inny pomysł. - odezwał się Payne.
- Jak chcecie.
- Ja jestem za - uśmiechnęła się Danielle.
- Ja też. - dołączyła się do niej Eleanor, a potem Perrie, Zayn i Louis.
- No to, zaczynajmy. - westchnął Harry i uniósł ręce w geście obronnym.
- To ty liczysz. - zaśmiał się Zayn i szturchnął go w ramię, po czym uciekł na górę.
- Przez was czuję się jak dziecko. - Styles ponownie westchnął i odwrócił się w stronę ściany. - Raz, dwa, trzy... jak cholerne dziecko. - powtórzył sam do siebie, a my zaśmialiśmy się. No i zaczęła się ucieczka. Każdy biegł w inną stronę. Louis wszedł to szafki w kuchni i był już schowany, jako jedyny. Było słychać tupot nóg wchodzących po schodach i grzmienie z dworu, lub też odgłos pioruna. Ktoś także się wywalił, nie dziwię się, było cholernie ciemno. Szybko pobiegłam po schodach, wychwytując też każdą liczbę jaką wypowiadał Harry, miał liczyć do pięćdziesięciu, a był już na dwunastu. Wleciałam do pierwszego lepszego pokoju, który był prawdopodobnie Perrie i Zayn'a i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Kiedy odwróciłam się i dzięki nagłej błyskawicy zobaczyłam Zayn'a chowającego się pod łóżko i Horan'a otwierającego szafę.
- Shit, musieliście. - przewróciłam oczami i za chwilę znajdowałam się na środku pokoju.
- Czterdzieści jeden. - usłyszałam zielonookiego chłopaka.
- Musieliście się tu wpieprzyć. - syknęłam przez zęby i dalej stałam jak bezbronna dziewczynka na środku pokoju, z zaciągniętymi rękawami od bluzy i zdezorientowanym spojrzeniem. 
- Lepiej się pośpiesz. - podpowiedział mi Malik gdy usłyszał liczbę czterdzieści sześć.
- Chodź. - zawołał mnie Irlandczyk, który stał już w szafie. Nie miałam czasu na zastanowienie, po prostu to zrobiłam. Podbiegłam do wysokiej szafy i weszłam do niej najszybciej jak umiałam, lecz to nie była najlepsza decyzja w moim życiu, nie dało się tam stać, szafa nie była taka wysoka jak się wydawało.
- Musimy zsunąć się na dół. - Niall szepnął mi do ucha, najciszej jak umiał. Jako pierwszy oparł się o szafę, zjechał na dół i kiwnął do mnie głową, żebym zrobiła to co on, no i tak zrobiłam. Powoli zjechałam na dół, co okazało się głupim pomysłem. Miejsca było za mało żeby pomieścić obu nas, skulonych.
- Auu.. - mruknęłam czując ucisk.
- Shh, nie mów już nic. - chłopak na chwilę zmarszczył nos i oblizał usta. Jego ręce silnie złapały mnie w talii i podniosły do góry, kładąc na sobie. Leżałam na jego ciele, od stóp to głowy, czułam jak bije od niego gorąc, jak bije jego serce, to najpiękniejsze co w życiu usłyszałam. 
- Ale.. - zaczęłam.
- Shh.. - zamknął moje usta jednorazowym muśnięciem warg i uśmiechnął się, obejmując mnie ramionami i wtulając w swoje zagłębienie w szyi. [...]

włączcie http://www.youtube.com/watch?v=EQ3fuFXoRFE

- Idźcie teraz, póki się na chwilę uspokoiło. - delikatnie rozkazał nam Liam. Nie miałam zamiaru iść w tą burzę wprowadzać auto, ale teraz zmieniłam zdanie. Już się nie bałam, nie z nim.
- Tak, lepiej teraz. - zgodziłam się z Payne'm i wstałam z kanapy.
- Chodź Elly. - Niall objął mnie ramieniem i ruszyliśmy za zewnątrz. Burza trochę przeszła, a deszcz już prawie nie padał.
- Gdzie zaparkowaliście? - przerwałam dosyć krępującą ciszę.
- Troszkę daleko od garażu. - chłopak troszkę się zaśmiał, ale i tak wiedziałam, że nie było w tym nic śmiesznego. Szliśmy przez całe podwórko i doszliśmy do auta, Niall do niego wsiadł i rzucił mi kluczyki, którymi otworzyłam drugie drzwi garażu. Chłopak szybko wjechał do garażu i wyszliśmy z niego, zamykając go na klucz. Także rzutem oddałam mu kluczyki, a on wsadził je do kieszeni.
- Myślisz, że włączą niedługo prą.. - ponownie ktoś mi przerwał, a raczej ogromna błyskawica, pojawiająca się nad naszym domem i powodująca okropny, mocny i niedający za wygraną, deszcz. Momentalnie na ziemi zrobiła się niemiła ciapa. Moje trampki były już całe przemoczone, moje stopy w nich pływały. Zerwał się okropny wiatr, który targał moje włosy. Na mojej fioletowej bluzie co chwilę pojawiały się ślady po nowej kropelce deszczu.
- Myślałem, że przeszło. - Horan powiedział jakby sam do siebie, widziałam w jego oczach lekkie zdenerwowanie, lecz nie winiłam go za to, czułam to samo. Za chwilę jedną ręką złapał mnie pod kolanami, a drugą położył na plecach, podnosząc mnie w górę. Nie miałam pojęcia, że był aż taki silny, przynajmniej na takiego nie wyglądał. Był dosyć chudy, chociaż ostatnio dosyć ćwiczył i myślę, że to wszystko dało o sobie teraz znać.
- Niall..
- Co? - nagle jakby wybuchł. Stanął w miejscu i dalej trzymał mnie na rękach. Jego twarz przybrała inną postać niż zwykle, jakby miał zaraz się popłakać. - Mam Cię puścić? Nie dostoi tak? Ciągle czuję, że każdy mój kolejny krok jest kolejnym błędem wobec Ciebie i nie wiem co do mnie czujesz, bo za każdym razem jest inaczej, kiedy dotykam twoich ust czuję, że mnie kochasz i tego chcesz, ale czasami po prostu zachowujesz się jakbym miał Cię poparzyć. Może nawet tego nie wiesz, ale Cię kocham. Kocham Cię, jesteś  piękna, twoja twarz jest najpiękniejszą i najsłodszą jaką widziałem w życiu, twoje włosy są niesamowite, kocham jak je upinasz, tak jak zawsze, jak bawisz się ich końcówkami. Twoje oczy są poetycznie piękne, ten brązowy kolor, jest jak czekolada, rozpływam się jak w nie patrzę i mógłbym patrzeć całe dnie. I wiem, że to głupio brzmi, ale jesteś cholernie seksowna, gorąca, idealna, kocham Cię za to, że nie jesteś jakąś wywłoką z ulicy i masz do siebie wielki szacunek, wiem, że może i na Ciebie nie zasługuję, ja to wiem, ale staram się poprawić. Ja wiem, że ja nie jestem wysokim brunetem, z brązowymi oczami, wielkimi mięśniami i nie pracuję w wielkiej firmie, jako biznesmen. Ja wiem, wiem, że jestem tylko jakimś nędznym blondynem, który umie tylko śpiewać, wiem. Może i nie mam super mięśni, wielkich, brązowych oczu, ładnych ust i ciemnej opalenizny, ale wiem, że mam serce, które kocha Cię całym sobą i nie potrafi bez Ciebie żyć. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę Ciebie. Pamiętasz te dni kiedy spaliśmy razem w pokoju? Po nich chodziłem niewyspany, bo siedziałem nocami i patrzyłem się na Ciebie, jak uroczo śpisz, przytulałem Cię, bo wiedziałem, że nie musiałem się wtedy z tym ograniczać. Pamiętasz kiedy Cię pocałowałem w Sylwestra? Wtedy postanowiłem, że muszę o Ciebie zawalczyć, że musisz być moja, bo jak nie będziesz, łzy będą lały się po moich policzkach, bo będę wiedzieć, że straciłem coś, czego nie mogę zastąpić niczym innym. Nigdy nie będziesz kochać siebie, choć w połowie tak mocno jak ja kocham Ciebie. - zakończył, a ja wpatrywałam się w niego zaskoczona, nie wiedziałam, że nagle tak wybuchnie, nie miałam pojęcia.
- Niall, ty nic nie rozumiesz. Ja po prostu się boję, boję się tego, że ktoś mnie zrani, nigdy nie byłam kimś odważnym, nigdy nie starałam się takim kimś być, może to głupie, ale przeszłam trochę w życiu i już nie ufam każdemu tak jak przedtem, ale tobie zaufałam i wiem, że to nie są pozory, wiem, że to co do Ciebie czuję jest czymś najlepszym co czułam w życiu, wiem, że ty jesteś taką osobą. Sprawiasz, że czuję się niesamowicie, przy tobie czuję się jak księżniczka. Czuję, że jesteś szczęściem, które miałam spotkać w życiu i to one właśnie miało zmienić moje życie w coś pięknego. I to przez Ciebie zmienił się ideał mojego chłopaka, bo to właśnie ty nim jesteś, blondyn, grający na gitarze, z dołeczkiem w podbródku, irlandzkim akcentem i niewyobrażalnie czułymi, gorącymi ustami. Nie mogę oprzeć się twoim ustom i wiem, że jestem beznadziejna w tym co teraz mówię, bo nigdy nie umiałam wyrażać swoich uczuć. Cholera, kocham Cię. Ja wiem, że ...
- Och, zamknij się. - Niall wpił się w moje usta i zaczął całować je niepohamowanie. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Chłopak postawił mnie na ziemię, tylko po to, aby po chwili złapać mnie za uda i podnieść okrakiem do góry. Oparł mnie na swoich biodrach i nie odrywał się od moich ust. Nie przeszkadzało nam, że deszcz uderzał w nas mocnymi kroplami. Horan przejechał rękami po moich udach i złapał mnie za pośladki, podrzucając do góry. Poczułam jak jego kąciki ust przyjaźnie podnoszą się do góry, uwielbiałam to uczucie. Krople wody opadały nam na twarze i spływały po policzkach, mimo tego uśmiechaliśmy się miedzy pocałunkami. Irlandczyk oderwał się na chwilę i musnął parę razy moją szyję, po czym ponownie powrócił do ust.
- Jesteś najsłodsza na świecie. - odrerwał się od moich ust i pokiwał głową z niedowierzaniem, a na jego twarzy gościł uśmiech, którego jeszcze nie widziałam. - Bądź moja na zawsze. - powiedział i popatrzył mi w oczy.
- Będę. - jasna błyskawica rozjaśniła całą okolicę, był piękny, a ja byłam jego, na zawsze. [...]

________________________________

55 komentarzy = NEXT

Lads! 
Rozdział 28, jest, a teraz - 
  • KOMENTUJCIE! 
  • DODAWAJCIE BLOG DO OBSERWUJĄCYCH 
  • i koniecznie przeczytajcie notkę, która pojawi się za chwilę, ona coś zmieni.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 27

Niall perspective

- Po prostu jej to powiedz. - Harry wzruszył ramionami jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, lecz nie była. 
- To nie jest tak jak myślisz. - oblizałem usta i oparłem łokcie na kolanach, po czym złączyłem palce swoich rąk. Przecież ona nie była taka jak inne, czy on tego nie zauważył? Myślałem, że jej ostre odzywki po tym, kiedy przechodził swoją granicę okazały się skuteczne i udowodniły mu kim ona jest, ale widać nie do końca. Przyznam się, że kiedy pierwszy raz na nią spojrzałem zwróciłem uwagę na jej wygląd, wtedy nim mnie oczarowała. Oczarowała, to wszystko. Zwrócenie uwagi na wygląd było egoizmem i niesprawiedliwym zachowaniem, ale kolejny ruch w stronę tego uczucia były jej oczy. One mnie nie oczarowały, one mnie w sobie rozkochały, a to jej zachowanie, delikatność, słodkość doprowadzają mnie do szaleństwa. Może i jestem facetem, ale nie tym przeciętnym. Nie zakochuję się w dziewczynie, która jest gotowa zrobić wszystko, jest nieobliczalna, twarda i łatwa. Zakochałem się w dziewczynie, na jaką zasługuje tylko ten co stara się najbardziej, ten co umie dostrzec jej nie tylko zewnętrzne, ale także wewnętrzne piękno, ten który jest gotowy zrobić wszystko, ten co umie udowodnić tą poetyczną miłość jaką do niej czuje. Ten, który kocha ją naprawdę. Brzmi jakbym mówił o sobie, bo mówię, mówię co chcę udowodnić, mówię, że jestem w stanie rzucić dla niej wszystko. Ja to wiem i już nie ma odwrotu, a nawet jeśli by było, to nie byłbym osobą, która by się odwróciła.
- Ale ona czuje to samo, uwierz mi. - Harry wstał z miejsca i poklepał mnie po plecach odchodząc. - Ona cię kocha. - odwrócił się na chwilę, dodał i odszedł. Co on może o niej wiedzieć. On nie zarywał nocy tylko po to, aby móc ją swobodnie przytulać, on nie czuł smaku jej fantastycznych ust i nie trzymał jej w swoich ramionach z wrażeniem posiadania w nich całego swojego świata. On nic nie rozumie.'


 Elly perspective


- Chodź do środka. - Zayn wstał ze schodków i wyrzucił papierosa, przydeptując go nogą. Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja zwinnie się za nią podciągnęłam. Szybko otrzepałam sukienkę i ruszyłam za nim. Weszliśmy do wielkiej sali, a moje ciało musnęło przyjemne, gorące powietrze. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za chłopakiem. - Zatańczysz? - odwrócił się i spytał. Był taki miły, uwielbiałam go, mogłam go nazwać przyjacielem, cieszyłam się, że miałam kogoś do kogo mogłabym pójść, chociaż nie był pierwszą taką osobą. Od kiedy zaprzyjaźniłam się z tą grupą czuję się bezpieczniejsza i wiem, że mam komu zaufać i to jest wspaniałe. Grzecznie skinęłam głową, a na mojej twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Chłopak ujął moją dłoń, a ja przywarłam do jego ciała. Zaczęliśmy tańczyć i czułam się całkiem swobodnie, do czasu, po chwili Zayn co chwile odwracał się do Styles'a, coś kombinowali, ukrywali, mają jakiś cholerny plan. Mulat pokiwał głową, co odebrałam do zrozumienia jako - wszystko gotowe, dawaj. Styles przejechał palcami po wargach, co miał w zwyczaju i podszedł do stolika przy którym siedział Niall. O nie. Położył rękę na jego ramieniu i coś mu mówił. Niall skinął głową i odwrócił się w moją stronę. 


Niall pespective


Już przyszła - powiedział Harry, wreszcie. Czekałem na nią. 


Elly pespective


- To on nam kazał. - Zayn podniósł ręce w obronnym geście. - Mieliśmy tylko dopilnować żebyś przyszła i mu powiedzieć. - zaśmiał się i poklepał mnie po plecach. Tak, na pewno nie maczali w tym palców. Harry wziął mikrofon do ręki i puknął w niego, przez co po całej sali rozszedł się okropny pisk głośników. Na twarzy każdego pojawił się grymas. Harry zmieszał się, ale po chwili uśmiechnął się pewnie, tak jak zawsze, z rozbawieniem.   
- Przepraszam, ale mam tutaj specjalny utwór dla Elly Wilson, - krew napłynęła do moich policzków, musiał mówić do mnie, poczułam się wyjątkowo, pomimo tego, że byłam zawstydzona. - od tego oto Niall'a - zaśmiał się, zazdrościłam mu tego, że zawsze był na luzie. - Flightless Bird, American Mouth - zapowiedział tytuł i zszedł ze środka, a Niall wstał z krzesła. Wdzięcznie poklepał loczka po plecach i oblizał usta ze stresu. Horan szedł niepewnym krokiem, a kiedy mnie ujrzał, stojącą tam z zdziwionym wyrazem twarzy, zaśmiał się subtelnie. Kiedy był już wystarczająco blisko, ostrożnie objął mnie w talii i przyciągnął do swojego gorącego ciała. Momentalnie przypomniał mi się ten moment, kiedy tańczyliśmy podczas sylwestra. Ponownie poczułam to niesamowite uczucie jego dotyku. Był bardzo blisko i przez to byłam szczęśliwa. 
- Chodź tu. - chyba poczuł moją niepewność i przyciągnął mnie do swojego ciała. Skinęłam głową i przybliżyłam się blisko niego, owinęłam ręce na jego karku i poczułam oddech na swojej skórze. Był tak blisko. Piosenka leciała szybko, niestety, kiedy chcemy żeby coś trwało wiecznie to jest zupełnie odwrotnie. Przybliżył się do mojego ucha i lekko musnął jego okolice, po czym zaczął śpiewać szeptając. 
Have I found you                            
Flightless bird,
jealous,
weeping or lost you,
american mouth
Big pill looming
Przez moje ciało przechodziły dreszcze. Czułam jak moje uczucie do niego wzrasta. Jego piękny głos sprawiał, że się rozpływałam, a ta odległość między nami, dawała mi do zrozumienia, że chcę, aby był obok mnie już do końca życia. Miałam wrażenie, że ten tekst jest tylko i wyłącznie skierowany do mnie, nawet to, że moja mama pochodziła z USA. Poruszaliśmy się rytmicznie raz w jedną stronę raz w drugą, nie myśleliśmy nawet o tym co robimy, ale o tym co mamy przed sobą. Czułam się niesamowicie, nie mogę opisać tego inaczej. Koniec piosenki był już za chwilę, zbliżał się wielkimi krokami. Leciała już tylko melodia, to już tylko parę sekund. Ludzie tańczący obok nas teraz się nie liczyli. Chłopak podniósł mój podbródek i jednorazowo musnął moje usta. [...]

- Chodźcie. - Louis otworzył drzwi, a ja wsiadłam do małego auta. Tym razem był nim Ford Capri, chyba po raz pierwszy. Niall zdjął rękę z mojego ramienia, abym mogła wejść. Dojechanie do domu mamy Lou zajęło nam jakieś dziesięć minut. Każdy z nas wyszedł z auta i zaczęliśmy czekać na Louis'a, który miał klucze. Po chwili podszedł do drewnianych drzwi i zwinnie je otworzył. Zmęczeni weszliśmy do środka i bez żadnych rozmów każdy z nas udał się do swoich pokoi. Wzięłam rzeczy do ręki i prawie nieprzytomna ruszyłam do toalety, tam szybko przebrałam się i skierowałam się do długo wyczekiwanego łóżka. Kiedy wyszłam zza ściany zobaczyłam uroczo śpiącego już Niall'a. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie i położyłam się po drugiej stronie łóżka.

Wstałam o godzinie siódmej co było dziwne, ponieważ poszłam spać o trzeciej nad ranem. Czując się źle z powodu dalszego pragnienia odpoczynku, zamknęłam się w toalecie i weszłam pod prysznic. Kąpiel zrekompensowała moje zmęczenie. Wysuszyłam włosy, przeczesałam je i poprawiłam rzęsy mocnym tuszem, oraz ubrałam się w wygodne leginsy i beżowy sweterek w różowe kropki. Niall dalej spał, nie chciałam go budzić, dlatego moje wyjście z pokoju było najbardziej ciche na jakie było mnie stać. Zeszłam na dół, a tam, przy zlewie stała Jay.
- Dzień dobry Jay. - przywitałam się dosyć swobodnie.
- Witaj mała, jak się wczoraj bawiłaś? - spytała Jay. Och, przecież nie jestem już taka mała.
- Dobrze, mężatko. - zaśmiałam się i podeszłam do niej, zabrałam jej talerz, który miała w rękach. - Daj, pomogę ci. - uśmiechnęłam się wesoło w jej stronę, a kobieta odsunęła się w bok.
- Dziękuje, nawet nie wiesz jaka jestem zmęczona. - westchnęła i usiadła na krześle w jadalni.- Jesteś kochana. - dodała.
- Och nie ma za co, przecież to co działo się wczoraj mogło cię kompletnie wykończyć, nie dziwię się. - zaśmiałam się łagodnie i odłożyłam umyty talerz na suszarkę.
- Dziękuję - powtórzyła i delikatnie odchyliła głowę do tyłu. - Pójdę obudzić Dan'a, - westchnęła cicho i ociężale wstała z krzesła. - Niedługo zacznijcie się przygotowywać kochana, poprawiny już o dziesiątej. - dodała i zniknęła za ścianą. Odgłos jej stóp idących po schodach ucichł i pojawił się nowy. Ktoś idzie.
- Dzień dobry. - przywitał się Harry swoim jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż zawsze.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam z nutką rozbawienia i obróciłam się w jego stronę. Zaspany, w białej koszulce i luźnych spodniach, z poszarpanymi włosami chłopak usiadł przy stole. - Wyglądasz świetnie. - powiedziałam z widocznym sarkazmem i uśmiechnęłam się do niego najmocniej jak umiałam.
- Dziękuje, wiedziałem, że mnie uwielbiasz. - Harry ukazał swoje długie i białe zęby.
- Oczywiście kochany. - zaśmiałam się subtelnie i wróciłam do zmywania. Kolejna para stóp schodziła po schodach. Nie zwróciłam na to specjalnej uwagi, dalej robiłam to co wcześniej, nawet nie podnosząc wzroku. Po cichym zaskomleniu ust, poznałam, że to Nialler, w moim sercu momentalnie zrobiło się gorąco, lecz starałam się udawać, że zwyczajnie się do tego odnoszę i myślę, że wychodziło mi to całkiem dobrze.
- Zganij kto wstał. - Horan przejechał rękami po moim wcięciu w talli, po czym oplótł je na moim brzuchu. Jego twarz momentalnie zbliżyła się do prawej części okolic mojego policzka, ucha i szyi. Jego wargi musnęły moje rozpalone policzko, po czym przeniosły się na moją szyję, zaczynając muskać ją w co chwilę innym miejscu. Czynność zakończyła się na około pięciu dotykach mojej skóry i zaraz po tym chłopak gwałtownie złapał mnie swoimi silnymi rękami i obrócił w swoją stronę. Spojrzał w moje oczy i podciągnął do góry jeden kącik ust, przy czym pojawił się jego uroczy dołeczek w podbródku, napędziło to krwi do moich policzków. Zaśmiałam się prawie niesłyszalnie i schyliłam głowę czując jak moje policzki się palą. Pragnęłam, aby moje długie włosy zakryły zaczerwienioną twarz, lecz było to nie możliwe, górna część moich włosów była związana w kucyka, który znajdował się na czubku głowy, jak zawsze, powinnam do tego przywyknąć. Horan widząc moje zachowanie pokiwał rozbawiony głową i palcami podniósł mój podbródek do góry, każąc mi przy tym na siebie patrzeć. - Nie masz prawa zakrywać tych słodkich rumieńców. - wyszeptał, śmiejąc się. Nie wiedziałam skąd wiedział co pragnęłam wtedy zrobić. Nasze usta były ustawione idealnie, jakby same chciały siebie dotknąć. Moja głowa była uniesiona, a jego schylona, z powodu wzrostu, tak, definitywnie chciały się dotknąć, a raczej my chcieliśmy aby się dotknęły. Chłopak chcąc to wykorzystać, przybliżył się do moich ust i dotknął je swoimi miękkimi, przepełnionymi miłością, gorącymi wargami.
- Ci to by się tylko całowali, a jak przyjdzie co do czego to nie mamy nic ze sobą wspólnego. - podwyższył swój głos, próbując mnie naśladować. Owszem mój głos był dosyć wysoki, można było by powiedzieć, że czasami jakby piszczący, ale nie tak przesadnie jak udawał to on. Momentalnie się od niego odsunęłam, to nie może tak wyglądać. [...]

- To co jedziemy? Jedziemy! - słowa Jay były przepełnione empatią, jak zawsze, była niewyobrażalnie miła. Może i głupio się do tego przyznać, ale zazdrościłam Louis'emu. On pewnie miał jej czasami dość, a ja wiele bym dała za to, aby mama wystąpiła w moim życiu. Zawsze brakowało mi takiej kobiety, która powiedziała mi co mam robić, co było by lepsze, jaką drogą mam pójść, ale niestety jej nie było i już nigdy nie będzie.
- Jedźmy. - powiedział Liam, ale prawie nikt go nie usłyszał. Za pomocą samochodów udaliśmy się do wcześniej już odwiedzonej sali i weszliśmy do środka, byliśmy pierwsi. Cierpliwie zaczekaliśmy na resztę rodziny Państwa Młodego i rozpoczęliśmy zakończenie tego przyjęcia. Czas minął całkiem dobrze, a goście byli zadowoleni. Tego dnia zachowywałam się inaczej, czułam się pewnie i trzymałam się przy Niall'u, w odróżnieniu do dnia wczorajszego. Do dawnego miejsca zamieszkania Louis'a wróciliśmy o godzinie czwartej po południu. Każdy z nas wiedział, że lada chwila wyjeżdżamy, każda walizka, czy torba była już przygotowana, ale to z wyjazdem było najtrudniej.
- To pa mamo, zobaczymy się niedługo, obiecuje. - Tommo czule wtulił matkę w swoje ramiona. Po oderwaniu się od jej ciała, uklęknął przed swoimi malutkimi siostrami, starając się być na tym samym poziomie co one. - Nie tęsknijcie, bo nie warto, chociaż w sumie - przerwał i zapanowała dramatyczna cisza - czekajcie, bo następnym razem przywiozę wam coś świetnego! - wybuchł śmiechem Louis i mocno je przytulił. Zostały mu tylko te starsze siostry. Fizzy i Lottie, im nie mówił już nic, obdarował je tylko i wyłącznie otuleniem silnymi rękami. Po długim napawaniu się tym czym jeszcze mogli uwolnili się ze swoich uścisków. Tomlinson odwrócił się i z uśmiechem odmachał im ręką.
- Cześć Jay. - pożegnał się Harry, który wsiadał do auta i zasalutował. Poszliśmy w jego ślady i zrobiliśmy to samo. Tym razem ściśnięta w małym Ford'zie, wpatrywałam się w drogę, czasami przerywając to rozmową z Danielle. Kiedy byliśmy około godzinę od domku w górach, zaczął padać deszcz i podążał za nami jak cień, aż do samego końca drogi. Potem zaczęło dochodzić stopniowo głośniejsze grzmienie się, no a kiedy dojechaliśmy było o krok od wielkiej burzy, a gdzie nie gdzie pojawiały się jasne błyskawice. W środku zaczęłam się trochę bać, po prostu bałam się burzy, nie przesadnie, ale trochę się bałam. Było to moje przewrażliwienie od jakiś dwóch lat. Pamiętam, miałam szesnaście lat, piorun uderzył w nasz dom i spalił wszystkie elektryczne urządzenia jakie posiadałyśmy. To było przeżycie. Wychodząc z auta od razu poczułam jak wiatr mocno uderza w moje ciało, starając się popchnąć mnie do przodu.
- Ale wichura! - krzyknęła Danielle wychodząc z samochodu. Niebo miało ciemny kolor, nie wyglądało to przyjemnie. Noc sprawiała, że błyskawice było bardzo dobrze widać. Wiatr porządnie wiał we wszystkie strony. Gdzie nie gdzie leciał jakiś przedmiot wywiany z czyjegoś podwórka, czy liście, które bez własnej woli spadły z drzewa. W uszach było słychać mocne podmuchy wiatru. Deszcz ostro uderzał o twardą powierzchnię, tworząc wielkie kałuże. Kolejny piorun uderzył niedaleko nas. Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy biec w stronę domu, lecz musieliśmy się wrócić, Harry postanowił, że musimy zaprowadzić samochód do garażu. Uderzyłam rękami o uda i uniosłam do góry wewnętrzne części brwi, po chwil jednak zrozumiałam, że to konieczne. Liam opuścił pojazd i zaczął biec w kierunku garażu, przykrywał się ciemną bluza, którą trzymał wysoko na ręce. Machał do nas, pokazując nam kierunek garażu. Dobiegliśmy do małego budynku, jeśli można było to tak nazwać. Ramionami zasłanialiśmy swoje twarze przed atakami silnego deszczu. Payne wyciągnął kluczyki z kieszeni i po kilku próbach włożył je do dziurki, szybko je przekręcił.
- Ciągnijcie do góry! - wydał polecenie, a my z powodu wyjątkowych warunków zgraliśmy się jak nigdy, równocześnie pociągnęliśmy drzwi do góry, a one tak jak się spodziewaliśmy prawidłowo uniosły się w górę. Liam machnął ręką w stronę Harry'ego prowadzącego auto, co miało oznaczać - wjeżdżaj. Styles zaczął je odpalać, raz, drugi, trzeci.., otworzył drzwi i wyłoniło się zza nich jego ciało.
- Nie chce odpalić! Cholera. - krzyczał do Li, a ostatnie słowo wypowiedział jakby sam do siebie.
- Czemu do cholery? - także krzykiem odpowiedział mu chłopak, który był już lekko poddenerwowany.
- Akumulator wysiadł. - usłyszeliśmy krzyk Styles'a z auta, sprawdzał coś, a to miała być odpowiedź. Liam zdenerwował się już do tego stopnia, że postanowił tam pójść, a raczej podbiec. Miałam wrażenie, że ja, Danielle i Perrie nie miałyśmy tam nic do powiedzenia, podtrzymywałyśmy tylko drzwi garażu, moknąc ze strachem w oczach, który zwiększał się po każdym uderzeniu kolejnego pioruna.
- Będzie trzeba popchać. - oznajmił Harry'emu chłopak, - Będzie trzeba pchać! - a następnie nam. Westchnęłam cicho, no ale na to nie było czasu. Po chwili staliśmy z rękami na bagażniku Ford'a.
- Raz, dwa, trzy! - nasze mięśnie dały o sobie znać, a auto ledwie drgnęło, trzeba było je rozruszać. - Raz, dwa, trzy! - powtórzyliśmy poprzednią czynność, pomimo tego, że deszcz uderzał nam w oczy, dosłownie. - Raz, dwa, trzy! - to była już ostatnia powtórka, auto ruszyło, pchaliśmy z całej siły, żeby zostało tak jak najdłużej, no i udało nam się, wjechaliśmy do garażu.
- Wreszcie! - odetchnęłam i obtarłam ręce.
- Nie stójmy tak! Do domu! - krzyknął Harry, a my zrobiliśmy tak jak kazał. Zaczęliśmy biec przez całe podwórko, nagle blisko naszego domu uderzył piorun, przy czym rozjaśniła się cała okolica. Momentalnie pisnęłam i ponownie zakryłam twarz ramieniem.
- Matko. - na piorun zareagowała także Pezz. Kolejny piorun, kolejny pisk, to było straszne, ale nareszcie dobiegliśmy do domu. Zatrzasnęłam za nami drzwi i zamknęłam je na klucz.
- Elly nie martw się, burza się do nas nie włamie. - zażartował Harry, a ja spojrzałam na niego i zaśmiałam się sama z siebie. Staliśmy tak w korytarzu i dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że kapią z nas pojedyncze kropelki wody. Byliśmy cali mokrzy, dokładnie jakbyśmy wyszli spod prysznica.
- Jezu, ciekawe jak reszta. - stanęłam na palcach i zajrzałam do okna, znajdującego się w korytarzu. Jakby wiedziała o czym myślę, cała reszta, przysłała sms'a, do loczka.
- Czytaj. - naciskałam na niego, a on odpowiedział śmiechem.
- Jeśli się martwicie, to jesteśmy jakieś pięć minut drogi od domku, straszna burza. - cytował sms'a od Effy, Hazz.
- Odpisz im, żeby od razu wprowadzili Range Rover'a. - szturchnęłam ramię zielonookiego i popatrzyłam mu w oczy.
- Spokojnie. - znowu się zaśmiał, a jego klatka za wibrowała. Wystukał wcześniej wspomniany tekst i nacisnął przycisk wyślij.
- To co robimy? Trzeba iść po ręczniki i się przebrać. - cisze przerwała Danielle, a my pokiwaliśmy głowami.
- Chodźmy. - mruknęłam, udaliśmy się do salonu i nagle, niespodziewanie, w całym domu zgasło światło. No to ładnie.

▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
  CZYTASZ - KOMENTUJESZ! 
55 KOMENTARZY - NEXT
▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬

Hello lads! Jak tam u was? Bo u mnie w porządku, schudłam dwa kilo, haha, więc jest dobrze! 

Tutaj macie rozdział 27, już 27! Nawet nie zauważyłam, ale piszę tego bloga już pół roku, co mnie dziwi. 

Może to dziwnie zabrzmi ale spodobało mi się to, że wreszcie się tu coś dzieje i będzie trochę szaleństwa, w tą burzliwą noc. Poczekacie tydzień, zobaczycie, haha. 

A wiecie, że Elly ma twitter'a? Nie, no to zapraszam! Jest na bieżąco i coraz częściej dodaje posty! -> naciśnij
  
BĄDŹCIE INFORMOWANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH OD RAZU PO DODANIU, WYSTARCZY ZAPISAĆ SIĘ DO LISTY W ZAKŁADCE INFORMOWANIE { naciśnij }
Bay mofos ♥ @freehugshoney

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 26

Rytmicznie uderzałam palcami o stolik nocny stojący w pokoju. Piękna sukienka już od dwóch godzin gościła na moim ciele.
- Długo jeszcze Eleanor? Zaraz wyjeżdżamy. - krzyknęłam zrezygnowana i oparłam głowę na łokciu. Wreszcie drzwi otwarły się i wyszła z nich dziewczyna o idealnej figurze. - Wyglądasz niesamowicie, ale musimy już iść. - wzruszyłam ramionami i zmarszczyłam brwi. Mocno pociągnęłam jej rękę i ruszyłyśmy na dół. Mimo tego, że byliśmy tutaj dopiero parę godzin, mogłam się tutaj swobodnie przemieszczać.
- Elly.. - usłyszałam głos z pokoju Harry'ego i Effy, ale to nie byli oni. Niall stał tam zrezygnowany, z krawatem w ręku. Chyba już wiem o co chodzi, problem większości mężczyzn - zawiązanie krawatu. Stanęłam w miejscu i oparłam rękę na wcięciu w talli, śmiejąc się. Eleanor machnęła ręką i znikła. Weszłam do przestrzennego pokoju, miał kolor miętowy, a po prawej stronie stała ładna, o kolorze bardzo ciemnego brązu, komoda. Był o wiele bardziej elegancki od naszego. Odwróciłam wzrok na chłopaka i ponownie zaśmiałam się wesoło.
- Przecież miałeś zawiązany jak jechaliśmy. - złapałam krawat w rękę i wbiłam w niego wzrok, był cały czarny. Chłopcy już przed wyjazdem ubrali się w garnitury, my jednak postanowiłyśmy zostawić to na czas po przyjeździe.
- Tak jakoś wyszło. - wzruszył ramionami, a ja momentalnie przewróciłam oczami. Założyłam mu go na szyję i nagle poczułam jego oddech na swojej skórze. Byłam niewyobrażalnie blisko. Chłopak po chwili otarł się ustami o moje, a ja przełknęłam ciężko ślinę. Zawsze starał się być tak blisko i robił wszystko żeby coś mi udowodnić. Ale co? Na chwilę moje oczy powędrowały na jego, tylko po to żeby potem tego żałować. Wykorzystując chwilę, w której podniosłam głowę, musnął moje usta swoimi gorącymi wargami, w niecałą sekundę mogłam poczuć ich smak, niewyobrażalnie idealny. Cholernie mocno pragnęłam, dotknąć ich po raz kolejny, lecz odsunęłam się i zabrałam się za coś po co tu przyszłam. Krawat zwinnie obracał się w moich palcach i już po chwili wyglądał tak jak powinien. Zaciągnęłam go mocno na dół.
- Gotowe. - szepnęłam bezuczuciowo i tak samo się uśmiechnęłam.
- To co idziemy? - Niall objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
- Yhym. - pokiwałam głową.
- Elly, pamiętaj przy mnie nie możesz być smutna. - podciągnął do góry jeden kącik ust i podniósł mój podbródek. - Pamiętaj. - pogładził kciukiem moje policzko. Rumieniec wylał się na moją twarz.
- Chodźmy. - wymamrotałam i złapałam go za nadgarstek, lecz chłopak przezornie przejechał nią do góry i splótł nasze palce. Co on chce mi udowodnić?

- Ruszaj! - krzyknął Harry i uderzył o fotel prowadzącego Horan'a.
- Nie ruszaj się tak bo mi się sukienka pogniecie. - warknęła do Styles'a Eleanor, on tylko spojrzał na nią przelotnie. Kluczyki przekręciły się w stacyjce i auto ruszyło, ponownie udało mi się znaleźć w czarnym aucie, ale nie był to specjalny przywilej, to tylko dziesięć minut drogi. Siedziałam obok Eleanor i wpatrywałam się w moje beżowe szpilki. Co tam będzie się działo? Będę siedzieć i patrzeć jak oni rozmawiają sobie ze swoimi znajomymi? Czy może tańczyć z nieznanym mężczyznom? Odetchnęłam głęboko.
- Co tak wzdychasz? - zmarszczyła brwi Calder.
- Ja nie.. - wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o tapicerkę. - Jestem zmęczona - dodałam [...]

Weszliśmy do kościoła, a nieprzyjemny chłód uderzył o moje gołe nogi i ramiona. Wzdrygnęłam się. Niall od wyjścia z samochodu, kurczowo trzymał moją rękę, dzięki czemu czułam się pewniej. W budynku panowała krępująca cisza, nie należąca do przyjemnych. O beton uderzały szpilki i wydawały specyficzny dźwięk, ludzie zasiadali do ławek i cierpliwie czekali na rozpoczęcie ceremonii. Byłam głupia zostawiając marynarkę w samochodzie, ale już za późno. Przechodząc na środku kościoła, napotkałam na parę ciekawych i dociekliwych spojrzeń, ciche szepty na mój temat sprawiły, że poczułam się skrępowana i niepewna. Kim ona jest? Partnerka Niall'a? Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Wypowiadali kolejno ludzie, a rumieniec wylał się na moją twarz. Prawda była taka, że pośród nich wszystkich byłam nikim. Przynajmniej tak się czułam. Nie wiedziałam kim byli ci ludzie, ale dla mnie w tej chwili byli kimś ważnym, kimś kogo zdanie się liczy, a to, że postrzegali mnie jako kogoś nieznajomego cholernie mnie rozpraszało.
Usiedliśmy na twardych ławkach, a nasz wzrok automatycznie powędrował do przodu. Wszędzie były jasnoróżowe róże, wszystko wyglądało tak magicznie.
- Zimno ci? - z zamyśleń wyrwał mnie Niall. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam szeroko rozszerzone oczy, od paru dni coś w nich błyszczało. Niespodziewanie przejechał dłonią po mojej ręce, jego gorąca dłoń delikatnie przejechała po niej z góry na dół. - Jesteś zimna. - nie odwracał od niej wzroku i  momentalnie ją oderwał się od mojego ciała, rozszerzył ramiona i ściągnął marynarkę. Gruby materiał już po chwili leżał na moich ramionach.
- Niall nie potrzeba. - wymamrotałam.
- Właśnie, że trzeba, widzę jak się trzęsiesz. - pokiwał głową i uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć jest ok. Ramię chłopaka objęło mnie i mocno w siebie wtuliło. Oplotłam ręce wokoło jego górnej części ciała i jednorazowo się do niego przytuliłam. Ponowne wyrwanie z tego świata, z powodu znanych już mi perfum, ponowne zamieszanie w głowie, ponowne utwierdzenie w uczuciach.

Piękna, poruszająca piosenka już się zaczyna.Wychodzi Panna Młoda, z przodu Daisy i Phoebe, sypiące kwiatki. Pierwsze łzy bliskich, to ich czas, to właśnie teraz. Każda para oczu skupiona jest właśnie na niej, jej brązowe włosy zgrabnie opadają na ramiona, u góry biały welon, w tym samym kolorze co piękna sukienka, Jay wyglądała nieziemsko, jeśli wypada użyć takiego słowa. Na jej twarzy gościł szczęśliwy i szczery uśmiech, och, była taka szczęśliwa, łzy same pchały się do oczu.

Dan wziął ją na ręce i przeprowadził na zewnątrz kościoła, wszyscy krzyczeli i bili brawo, łącznie ze mną. Wyglądali na takich szczęśliwych i wypełnionych ludzi, oglądanie ich było narażaniem się na płacz, to było nieuniknione. Już teraz małżeństwo stanęło przed kościołem i zaczęli przyjmować życzenia. Stanęłam w kolejce i co chwilę zaglądałam do przodu jakiej długości była. Nie miałam pojęcia gdzie była reszta przyjaciół, widziałam tylko Eleanor, która odkładała kwiaty na bok. Wielkie zamieszanie, czasami ktoś mnie szturchnął czy popchnął do przodu, ale nie zwracałam na to uwagi. Podeszli do mnie Harry i Louis z wielkimi bukietami róż.
- Gdzie reszta? - spytałam Harry'ego.
- Idą. - zarzucił głową w stronę bramy kościoła, dając mi do zrozumienia, że idą właśnie tam, no i owszem, szli. Liam poprawiał marynarkę, a w ręku trzymał bukiet róż, piękny bukiet róż, obok niego szedł Zayn, z tym samym w ręku, bukiet miał także Niall, towarzyszyły im trzy dziewczyny, Perrie, Dani i Ef. Byli już w dosyć blisko i zaczęli ustawiać się w kolejce. Niall podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. 
- To bukiet, od nas obojgu. - wysunął go w moją stronę chłopak, a ja zwinnie złapałam go całą dłonią. 
- Dzięki. - szepnęłam. 
- Za co? - spytał zdezorientowany. 
- Za to. - podniosłam na chwilę bukiet. - Myślę, że będzie jej o wiele milej jeśli dostanie coś jeszcze, niż tylko życzenia. - delikatnie wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się wdzięcznie. 
- Przecież to ja cię tutaj zaprosiłem i jesteś tu ze mną, tak? To ja jestem mężczyzną, powinienem o to zadbać i zrobiłem to, jedyne co musisz zrobić to nie opuścić mnie tutaj i być szczęśliwą, to wszystko. - zaśmiał się prawie niesłyszalnie i subtelnie przejechał palcami po moim policzku. Jego dotyk pchał krew do moich policzków. Spuściłam głowę i pokiwałam głową. Rozumiem. Dawał do zrozumienia mój gest. 

Czekaliśmy około pięciu minut i nadeszła kolejka. Pewnie podniosłam głowę i otworzyłam usta.
- Ten dzień to szczególna chwila, w której każdy z nas może się przekonać jak cenna i piękna może być prawdziwa miłość. Dlatego tak serdecznie życzymy Wam dzisiaj, aby szczęście i miłość trwały przez całe Wasze wspólne życie. Wiecie, wyglądacie razem przecudownie, wasze uśmiechy wyrażają wszystko, jesteście niesamowici razem, idealnie do siebie pasujecie, charaktery idealnie się dopasowały, będę życzyć każdemu, żeby kiedyś doświadczył takiego uczucia jak wy, to niewyobrażalnie piękne. - pokiwałam głową, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Od nas obojgu. - dodałam, a Niall poprzedził mnie i objął ramieniem.
- Matko, Elly dziękuje, to były niesamowicie piękne życzenia. - westchnęła Jay i wpadła w moje ramiona. - Jesteś kochana. - dodała, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie, było to bardzo schlebne.
- Nie ma za co, nie ma za co. - zaśmiałam się i pogłaskałam jej plecy. 

- No dalej, ładujemy się do auta. - krzyknął Harry i machnął ręką.
- Jeszcze Liam i Danielle stoją w kolejce. - powiedział Louis i otrzepał coś z marynarki, nawet nie patrząc na Styles'a.
- To pojedzie Ford'em. - prychnął loczek i wsiadł do czarnego auta. - Wsiadajcie! - krzyknął już ze środka. Zapakowaliśmy się do dużego auta i ruszyliśmy. Normalnie, było by to niekulturalne, ale z tego powodu, że Louis był synem Jay, mieliśmy być tam wcześniej i zawiadomić właścicieli, że Państwo Młode zaraz przybędzie. No i tak zrobiliśmy, wszystko czekało już tylko na nich. No i przyjechali, przed salą potłukli kieliszki i zaczęło się świętowanie. Usiedliśmy w środkowej części sali, nie byliśmy obok Państwa Młodego, ale dzieliło nas od nich jakieś dziesięć krzeseł, po prawej stronie towarzyszyła mi Danielle, a z lewej Niall. Początek był dosyć sztywny, ale stopniowo zaczęłam się czuć pewniej. Wnętrze sali było bardzo eleganckie, wisiały tam wielkie, kryształowe żyrandole z XVII w., stoły pokrywały obrusy, z rozmaitymi wzorami. Na stole stały różnorodne potrawy, myślę, że każdy mógł znaleźć coś co lubi. Ja chyba lubiłam wszystko, więc nie było żadnych przeszkód, aby dobrze się najeść, chciałam to zrobić, lecz przeszkodził mi konkurs na złapanie welonu. Jeżeli można nazwać to konkursem, nie wiem czy każdy chce go złapać, mnie na pewno do tego nie garnie.
- Rozpoczynamy konkurs na złapanie welonu i krawatu Panny i Pana Młodego, ten kto go złapie najszybciej się ożeni. - przerwała na chwilę kobieta i szeptała coś do zespołu. - Zaczynajmy. - skończyła mówić z uśmiechem. Wszyscy złapaliśmy się za ręce i utworzyliśmy przestrzenne kółko, to lekko dziecinne. Muzyka zaczęła grać, a my zaczęliśmy chodzić w kółko. Jay zamknęła oczy i rzuciła welon, cholera. Podniosłam wzrok, wszyscy zaczęli klaskać, a Harry i Zayn, zaczęli się śmiać i wymachiwać ręką. Moje szczęście jest niesamowicie upierdliwe, zechce się tylko pojawiać wtedy, kiedy tego nie potrzebuję, a nawet nie chcę. Do rzucenia krawatu zabrał się Dan, mały zawał pojawił się w moim sercu. Po chwili krawat znalazł się w rękach wysokiego bruneta z wielkimi, brązowymi oczami, był przystojny, miał kilkudniowy zarost, co według mnie nie przystało posiadać w taki dzień, wyglądał na około dwadzieścia trzy lata. Krew samowolnie napłynęła do moich policzków. Niepewnym krokiem ruszyłam na środek i objęłam rękami jego długą szyję, a on objął mnie w talii. Moje ciało subtelnie zaczęło się poruszać, a on od razu zaczął rozkręcać ten taniec. Ręką pokazał do zespołu, aby przyśpieszyli. Muzyka była coraz żwawsza, no i taki był nasz taniec, poruszałam się tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie. Śmiałam się tak głośno, że teraz oceniam to za lekką przesadę. Kolejny obrót, kolejne mocne przyciągnięcie do jego ciała, odchylenie do tyłu. Był niesamowity, bawiłam się z nim cudownie, poczułam się weselej, zmieniło się moje nastawienie.Czułam się wesoło, wspaniale, wszyscy krzyczeli i kibicowali nam. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy dopóki nie zobaczyłam go. Oparty o ścianę, z założonymi rękami stał i wpatrywał się w nas z wymuszonym uśmiechem, jego oczy nie miały sobie tej iskry, ale i tak były taki jak zawsze, niesamowite, najpiękniejsze, mimo tego, że nie patrzyły się w moje, ale kiedy już to zrobiły, coś we mnie pękło, nie mogłam na to patrzeć. Blondyn zacisnął usta i starał się nie patrzeć w moje oczy, pokiwał głową i spuścił ją, odchodząc, usiadł na krześle i schował twarz w rękach, opartych na łokciach.

Niall's perspective

Nie potrafiłem, po prostu nie potrafiłem patrzeć na nią, uśmiechającą się przy innym chłopaku. Nie mogłem znieść tego, że jej piękny uśmiech wywoływał inny chłopak. Zacisnąłem oczy. Była taka piękna, dzisiaj była tutaj ze mną. To wspaniałe, tak często patrzyła mi w oczy, nie opierała się, a kiedy dotknąłem jej ust, swoimi wargami, poczułem jakie są gorące, słodkie i niesamowite. To kim była, nie dało opisać się w słowach. Jej urocza twarz, drobne, a zarazem zgrabne ciało, jej bystre spojrzenie, jej przyjemny głos, odgłos jej wysokich szpilek. Była niska, dzięki temu mogła to zatuszować, ale ja i tak wolałem kiedy kładła się spać w wielkiej bluzie i wygodnych leginsach, a jej nogi przyozdabiały tylko i wyłącznie ciepłe, wielkie skarpetki, właśnie wtedy była dla mnie idealna. Kiedy mnie przytulała, czułem się fantastycznie, była taka słodka kiedy zasypiała, zawsze wyglądała tak, jakby jej marzenia się spełniały. Śpiąc nie wiedziała, że przytulam ją najmocniej jak potrafię i bezcelowo wdycham jej perfumy. Jeszcze całowałem ją w czoło, lub policzko, a ona wtedy uśmiechała się tak niewyobrażalnie pięknie i mamrotała coś pod nosem, podnosząc się i smyrając swoim nosem moją twarz. Pokochałem to, kiedy ją całowałem a jej kąciki ust subtelnie unosiły się ku górze i to, że była jedną wielką zagadką, wyzwaniem.. kochałem ją. Kochałem ją. Kocham ją.


Elly's perspective

Nie mogłam na to patrzeć, to rozrywało mnie na tysiące kawałeczków, moje myśli zaczęły się plątać, miałam ochotę wybuchnąć. Piosenka skończyła się, chyba zacznę wierzyć w szczęście, jeśli nie można by było nazwać tego zbawieniem. 
- Dziękuję za tan... - nie usłyszałam do końca wypowiedzi urokliwego mężczyzny, ponieważ wyszłam na zewnątrz. Zabawa trwała dalej, a kolejna para zabrała się do tańca, ale mnie już tam nie było. Usiadłam na schodkach, które były na zewnątrz. Zimno nieprzyjemnie uderzyło o moje gołe ciało, objęłam rękami ramiona i spojrzałam do przodu. 
- Elly, co jest? - na zewnątrz wyszedł także Zayn, cholera. Usiadł obok mnie, a biała koszula mocno napięła się na jego ciele. 
- Nie wiem co się dzieje rozumiesz? Ja go chyba kocham. Ja go kocham, kocham go. - odpowiedziałam i schowałam twarz w dłoniach. Zayn zaśmiał się, a jego klatka zawibrowała. 
- Znam to. - dodał i wyciągnął papierosa.




__________________________________________
  CZYTASZ - KOMENTUJESZ! 

55 KOMENTARZY - NEXT



 Yeah, to się naczekaliście my loves ♥ { przepraszam }
 No ale mam nadzieję, że długość rozdziału jakoś wam to zrekompensuje.  
 Dzięki za wsparcie, ilysm! 

__________________________

No i wreszcie to sobie uświadomili, huh?  

Obserwujcie Elly na twitterze i bądźcie na bieżąco z ciekawymi postami, które będzie dodawać coraz częściej. -> naciśnij
  
BĄDŹCIE INFORMOWANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH OD RAZU PO DODANIU, WYSTARCZY ZAPISAĆ SIĘ DO LISTY W ZAKŁADCE INFORMOWANIE { naciśnij }