niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 13

- Wesołych świąt! - Krzyknęła bardzo głośno Danielle i wpadła w moje ramiona. Gładziła rękami moje plecy i śmiała się cicho. Wszystko było by w porzątku gdyby nie dwie dziewczyny stojące na progu drzwi. Uśmiechały się nieśmiało. Brunetka trzymała w rękach pudło. Podeszła do mnie i mi je wręczyła. Uśmiechnęła się i odsunęła się lekko do tyłu. Dan spojrzała na nią i nagle jakby ją 'oświeciło'.
- No tak, przecież wy się nie znacie. - Pokiwała głową i machnęła do dziewczyn ręką. Posłałam im miłe spojrzenie. Naprawdę to nie miałam pojęcia kim są. Blondynkę skądś kojarzyłam, ale nie wiedziałam skąd. Nagle do brunetki podbiegł Louis i przytulił ją bardzo mocno. Dziewczyna to odwzajemniła. W jej oczach było widać iskierki. Miłość biła od nich na parę metrów. Zrozumiałam, że to jego dziewczyna. Zaraz po Lou do blondynki podszedł Malik. Tak samo przytulił ją i okazał w jej stronę tyle miłości ile Tomlinson. Danielle stanęła obok mnie.
- Ta brunetka to Eleanor, jest wspaniała. Studiuje Politechnikę i Socjologię w  Mancheserze. Blondynka to Perrie. Jest w zespole Little Mix, który zajął pierwsze miejsce w X-Factor UK. Powinnaś ją znać! - Zaśmiała się i rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Właśnie! Wiedziałam, że skądś ją znam. Nie oglądałam X-Factor, ale słyszałam o nich. - Pokiwałam głową ucieszona. Obie dziewczyny były piękne.
- Przepraszam, że tak przyszłyśmy bez powiadomienia. - Podeszła do mnie Perrie i zaczęła się tłumaczyć. Eleanor pokiwała głową zgadzając się ze słowami Pezz. Było miło, ale mimo tego czułam niepewność co do tego. Niby znałam Danielle, lecz nie wiedziałam o niej prawie nic. Co miałam powiedzieć? Z jednej strony cieszyłam się świąteczną wizytą, a z drugiej zdawałam sobie sprawę, że w moim domu znajdują się ludzie, których nie znam. Cóż, pozostało mi bycie miłą.
- Nie ma sprawy, w święta każdy jest mile widziany w naszym domu. - Ukazałam szereg swoich zębów.
- Chodźcie! - Krzyknął Liam, który siedział na kanapie w salonie. Pierwsza ruszyła Danielle i przytuliła się do niego mocno. Chłopak dał jej buziaka w policzek i spojrzał jej w oczy. Byli taką świetną parą!
Kiedy wszyscy porozsiadali się wygodnie, zabraliśmy się do kosztowania świątecznej kolacji. Naszą rozmowę często przerywał śmiech. Poznałam Eleanor i Perrie, które bardzo polubiłam. Miałyśmy wiele wspólnych tematów. Posiadały wspaniały charakter, nie dziwiłam się, żę Zayn i Louis byli z nimi tacy szczęśliwi.
- Czas prezentu dla Elly! - Zaczął śmiać się Louis. Harry, Liam i Zayn spojrzeli na niego znaczącym wzrokiem i równie głośno zaczęli się śmiać. Dołączyły do nich też El, Pezz i Dan. Ja i Niall siedzieliśmy zdezorientowani i rzucaliśmy sobie pytające spojrzenia. Chłopcy zaczęli rozrywać ozdobny papier i otworzyli pudło. Kiedy to zrobili Styles zaśmiał się tak głośno, że wszyscy skupili się na nim i zapadła krępująca cisza. Hazz położył dłoń na ustach i zaśmiał się ponownie. Zielonooki rozbawił wszystkich, oprócz mnie. Widocznie wszyscy wiedzieli co znajduje się w pudle dla mnie, zapomnieli tylko powiedzieć Niall'owi. Louis podniósł mój 'prezent', a Harry wybuchł znowu niepohamowanym śmiechem. W jego oczach ukazały się łzy, aż tak go to bawiło.
Louis uniósł do góry wielką, drewnianą ramę. W ramie znajdowały się zdjęcia.. zdjęcia Niall'a gdy był mały, aż do teraz. Od Horan'a przepranego za teletubisia, do Horan'a grającego na gitarze pod choinką. Moja twarz nabrała rumieńców. Ogarnęła mnie złość i irytacja. Czemu dali mi kolaż zdjęć Niall'a? Miałam wrażenie, że oni biorą mnie i blondyna za parę. Reakcja Irlandczyka była gorsza od mojej. Do jego policzków momentalnie napłynęła krew. Wstał szybko i poszedł do Louis'a, chciał zabrać mu mój "prezent". Wszyscy śmiali się bardzo głośno, chociaż nie wiedziałam czemu. Chłopcy podawali sobie ramkę z rąk do rąk. Niall mimo starań nie mógł jej dostać, a oni dalej byli strasznie ubawieni. Dostałam do rąk prezent. Spojrzałam na niego i mimo woli zaczęłam się śmiać. Niall był przesłodki kiedy był mały, był taki uroczy. Niebieskooki siedział i chował twarz w dłoniach. Odsłoniłam lekko jego prawą rękę.
-  Niall, byłeś przesłodki. - Zaśmiałam się i dotknęłam ustami jego zarumienionego policzka. Reakcja reszty była oczywista. Było to wszystkim znane 'uuuuu'. Niall odsłonił swoją twarz i zażartował. Cały czas bawiliśmy się świetnie. Pod koniec każdy był już śpiący. Chelsea już dawno spała na ramieniu Louisa, co wcale mu nie przeszkadzało. Eleanor była lekko zazdrosna, ale starała się to ukryć, lecz nie za bardzo jej to wychodziło. Calder opierała się o drugie ramię bruneta. Dan przytulała się do Liam'a. Perrie leżała na kolanach Mulata. Effy zasypiała pod ramieniem Harry'ego. Nie oświadczyli jeszcze oficjalnie, że są parą, lecz wszyscy na to czekali. Każdy zwracał uwagę na ich najmniejszy gest. Ja wiedziałam, że są ze sobą blisko, ale myślę, że na razie tylko ja. Uśmiechnęłam się na ich widok. Natomiast ja siedziałam obok Niall'a. Jako jedyni siedzieliśmy normalnie. Oglądaliśmy jego zdjęcia z dzieciństwa.
- Co to za góry? - Pokazałam palcem na zdjęcie, na którym chłopak stał z mamą na tle nieznanego mi szczytu.
- Slieve Donard w Irlandii. - Powiedział po dłuższym zamyśleniu.
- Pojedźmy w góry. - Głos zabrał Liam przy czym ożywił całą resztę towarzystwa. Po chwili pojawiły się same pochwały.
- Wyjedźmy w weekend. - Zaproponowała Peazer. Wszyscy zaczęli kiwać głową na znak, że się zgadzają.
- Ale gdzie? - Rzuciła pytanie Effy podnosząc głowę do góry.
- Mamy domek w Scafell Pike. - Powiedział bez zastanowienia Payne.
- Ta, ja nie mogę. - Wzruszyła ramionami Chelsea, która dopiero się przebudziła. Cholernie się zawstydziła, kiedy zobaczyła na kogo ramieniu spała. Odsunęła się na dużą odległość od Lou i zarumieniła.
- Czemu? - Spojrzał na nią Zayn i zmarszczył czoło. Pezz także skupiła się na niej.
- Matematyka, matura.. - Westchnęła ciężko dziewczyna i odchyliła głowę do tyłu.
-  Jejku, szkoda, na pewno nie możesz? - Spytała cicho Ef z smutną miną.
- Tak, na pewno. - Zacisnęła zęby i zagryzła wargę zdenerwowana.
- Szkoda.. - Skrzywił się Louis. - No ale dobra, w naszym domku jest pięć dwuosobowych pokoi. Więc będziemy spać tak - ja i El, Zayn i Perrie, Harry i Effy, Liam, Danielle i Niall z Elly. - Rzucił Lou. Zdziwienie po krótkiej chwili zawitało na mojej twarzy.
- Że co? - Spojrzałam w oczy Niall'a momentalnie i zobaczyłam piękny widok, pod którego wpływem stwierdziłam, że decyzja jest słuszna.

_____________
No i mamy 13 rozdział.. Tak szczerze to mi się to nie podoba. Pisałam go w środku nocy i nie mam pojęcia czy jest dobry. Ocena należy do was, którą wyrażajcie w komentarzu.

To czy napiszę następny rozdział zależy tylko i wyłącznie od was!

CZYTASZ? - KOMENTUJESZ

  • Dodawajcie blog do obserwujących.
  • 25 komentarzy = next rozdział. 
  • Jeśli podoba wam się blog polećcie znajomym!
Biiiig thanks! ♥ x

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 12.

- Boxing day! ~ Krzyknęłam wychodząc przed dom w celu wzięcia gazety. Mój nastrój był świetny. Drugi dzień świąt. Ten Dzień, który najbardziej lubię. Razem z Effy zapraszamy przyjaciół i znajomych do domu na kolacje. Co roku bawimy się wspaniale. Nie są ważne prezenty, ale ludzie i ich dobre serca.
Dzisiejszą kolacje zaplanowaliśmy na godzinę dwudziestą. Miało przyjść zaledwie 10 osób, ale zaskoczyli nas. Przyszło ich ponad dwadzieścia. Chelsea przyprowadziła chłopaka, wpadło więcej znajomych niż zaplanowała Effy. Przyszli nawet nasi nowi sąsiedzi. Była to miła niespodzianka, mogło zabraknąć jedzenia, ale to nie to było podstawą tej kolacji. Podstawą była rozmowa.
Na sobie miałam świąteczny sweter. Sweterek od Niall'a. Miałam nadzieję, że będzie miał czas i przyjdzie.
Do drzwi zadzwonił dzwonek. Zbiegłam ze schodów i otworzyłam drzwi. Piękny uśmiech i niebieskie oczy to najlepszy widok jaki mogłam teraz ujrzeć. Jego uśmiech pojawił się kiedy zobaczył mój sweter. Od razu ruszył w moją stronę z otwartymi ramionami. Przytulił mnie podnosząc do góry. Jego oczy skupione były na moich. Postawił mnie na ziemi obsuwając po swoim ciele. Dotknął ustami mojego zarumienionego policzka i uśmiechnął się wesoło.
- Wesołych świąt. - Szepnął mi do ucha i pocałował ponownie lewą stronę mojej twarzy. Wyciągnął z kieszeni małe pudełko, otworzył je i wyciągnął bransoletkę. Podniósł moją dłoń i założył bransoletkę delikatnie. Zapiał ją i uśmiechnął się do mnie. Uwiesiłam się na jego szyi szepcząc mu podziękowania do ucha. Bransoletka była czarnym sznureczkiem z małą, złotą, czterolistną koniczynką. Przypominała mi Irlandię, a dokładniej przeuroczego Irlandczyka z powalającym uśmiechem i uzależniającymi, niebieskimi oczami. Wszystko zdawało się idealne, aż do chwili kiedy przypomniało mi się, że zapomniałam kupić prezent Niall'owi. Chciałam żeby ten prezent był wyjątkowy, był dla mnie najważniejszy. Z tego wszystkiego zapomniałam. Moja twarz przybrała smutny wyraz.
- Niall, ja nic dla ciebie nie mam. Z tego wszystkiego zapomniałam, ciągle o tym myślałam i było to dla mnie najważniej... - Niall przybliżył się do mnie momentalnie i dał mi delikatnego buziaka w usta.
- Nie musisz mi nic dawać, po prostu mnie przytul. - Zrobiłam tak jak powiedział, 'zanurzyłam się' w jego ramionach i wdychając jego perfumy. Czułam się niesamowicie.
- Happy christmas, happy christmas! - Do domu zaczęli wchodzić goście. Jako pierwszy wchodził Styles, który krzyczał na całą parcele. W rękach trzymał wielkie pudło. Za nim pojawił się Liam, Zayn i osoba którą widziałam tylko raz. Podszedł do mnie zakłopotany i podał mi rękę.
- Jestem Louis. - Posłał mi uśmiech i uścisnął moją dłoń.
- Eleanor, ale nie lubię kiedy tak na mnie mówią. Więc Elly. - Zaśmiałam się, wzruszając ramionami. Louis kiedy usłyszał imię podniósł do góry jeden kącik ust.
- To ta Niall'a! - Podniósł głos chłopak przy czym wybuchł śmiechem. Odwrócił się do Liam'a i zaczął machać do niego palcem. Śmiał się bardzo głośno. Zirytowała mnie ta sytuacja. Jestem 'tą Niall'a'? Nie brzmiało to zbytnio miło. Parsknęłam tak aby usłyszał i odwróciłam się do niego podchodząc do Zayn'a.
- Jak tam noga? - Zaśmiałam się przypominając sobie zabawną sytuacje.
- Zagoiła się, jest mała blizna, ale nic nie szkodzi. - Rozpromieniał ukazując swój piękny uśmiech. Wydawał mi się bardzo miłym chłopakiem. Podałam mu do rąk mały, ozdobiony kartonik. Znajdowały się tam męskie perfumy.
- My mamy dla ciebie wspólny prezent. - Ponownie uśmiechnął się, położył rękę na moim ramieniu i odszedł. Pozostał jeszcze Liam i Harry. Podeszłam do Liam'a i przytuliłam go.
- Wesołych świąt stary! - Machnęłam rękami. Podałam mu zegarek i ukazałam szereg swoich zębów.
- Dziękuje El. Tutaj prezent ode mnie, ale mamy jeszcze wspólny. - Podał mi do rąk biało-czerwone rękawiczki w wzór norweski. Zawiązane były z cieniutką, czerwoną kokardkę.
- Jeju, dziękuje Liam. - Podniosłam głos nie odrywając wzroku od prezentu. Włożyłam je na ręce i poczułam ciepło. Rozszerzyłam swoje usta w celu ponownego podziękowania. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego, w którego oczach widać było mieszane uczucia. Przypuszczam, że twierdził iż traktowałam go jak podrywacza i drania rujnującego czyjeś związki. Moje początkowe myśli takie były, lecz teraz przekonana byłam, że to naprawdę kochany chłopak. Tak, zniszczył związek mojej siostry, ale nie było to egoistyczne. Swój też zniszczył, to też musiało być trudne. Nie wiedziałam jak zakończył związek z Taylor. Myślę, że gdybym otworzyła gazetę z "prawdziwymi" wiadomościami o życiu gwiazdy Taylor Swift poczytałabym tam jakąś teorię na ten temat, ale nie była bym do końca pewna czy to prawda. Raczej była bym pewna, że jest to zmyślone i wyssane z palca. Postanowiłam czekać, aż samo się wyjaśni.
- Harry, Harry, Harry... - Zaczęłam mówić życzenia. Chciałam mówić coś wesołego, ale jego oczy w tym momencie spojrzały na mnie rozżalone. Myślał, że powiem coś co gardziło by nim i jego uczuciem do Effy. Podniósł rękę i chciał zacząć się tłumaczyć.
- Harry, toleruję to co czujesz to Effy. Będę was wspierać i życzę wam szczęścia. Czuję, że to chyba było to co chciałeś usłyszeć ode mnie na święta, ale to nie wszystko. Chciałabym także życzyć ci wszystkiego czego pragniesz. Powodzenia z zespołem i aby każdy twój dzień rozpoczynał się i kończył wspaniale. - Zniżyłam jego rękę i uścisnęłam go. Chłopak uradował się.
- Dzięki. Bardzo się cieszę, że chociaż trochę mnie rozumiesz. - Wręczył mi malutką różę i pocałował w policzko. Kątem oka ujrzałam Niall'a. Błyskawicznie spojrzał na nas. Uśmiech nie zdobił jego twarzy. Był rozdrażniony. Podejrzewam, że był zazdrosny. Nie wiem czemu, ale cieszyłam się w środku, a jednocześnie chciałam podbiec do niego i go przytulić.
Styles oddalił się ode mnie podchodząc do Ef. Przytulili się, chwiejąc i rozkoszując się sobą. Zielonooki wyciągnął z marynarki płytę. Wręczył jej i dał jeszcze jeden prezent w postaci namiętnego pocałunku. Na płycie znajdowała się piosenka Ed'a Sheeran'a - Give Me Love. Utwór, przy którym po raz pierwszy dotknęli swoich ust i poczuli 'to' co idzie w dobrym kierunku. Dziewczyna kupiła mu czapkę, podobną do tych, które często nakrywały jego loki. Do drzwi zadzwonił dzwonek.
Kto tym razem? - Odetchnęłam głęboko i ciekawa ruszyłam w stronę drzwi.

____________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Witam, tak więc jest już 12 rozdział. Jeśli czytaliście poprzednią notkę (Jeśli nie, koniecznie przeczytajcie - NOTKA) wiecie, że już nie będę spamować wszędzie o nowym rozdziale. Chciała bym żebyście to wy się postarali o to żebym prowadziła tego bloga. Chcę wiedzieć, czy wam zależy.
  • DODAWAJCIE BLOG DO OBSERWUJĄCYCH
  • 25 KOMENTARZY I BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ
W komentarzu wyraźcie szczerą opinię o tym rozdziale! : )
Jeśli chcecie abym informowała was o nowym rozdziale piszcie swój tt w komentarzu.

wtorek, 12 lutego 2013

Nowe postanowienia.

Cześć. Długo zastanawiałam się nad tym blogiem i stwierdziłam, że chciała bym, żebyście to wy starali się o niego. Muszę zachęcać was i spamować o nowym rozdziale na fecebook'u i czasami twitterze. Wiem, że niektóre osoby naprawdę lubią mój blog i bardzo mnie to cieszy. Pamiętajcie, że jesteście dla mnie ważni. Większość osób przeczyta i opuszcza blog bez żadnego śladu. Chciałabym wiedzieć, że go czytacie! Dodanie komentarza zajmuje wam około minuty, a dla mnie jest naprawdę wielką motywacją. Często będę stawiać warunki, będzie to często wymagana liczba komentarzy. Po prostu komentujcie, bo to dla mnie bardzo ważne. Możecie dodawać komentarze z anonimowego konta, czyli każdy może go dodać. Więc czemu nie macie na to czasu? Znajdźcie go dla mnie, bo skoro go czytacie, to możecie poświęcić na komentarz parę minut. Bo dla nich przeważnie piszę, piszę dla waszej opinii.

  • Na facebook'u, na stronce "Niall Horan zawsze spoko." w sprawie nowego rozdziału poinformuję raz, maksymalnie dwa-trzy razy. 
  • Jeśli chcecie podawajcie swoje twitter'y w komentarzach z prośbą o informowanie o nowym rozdziale. 
  • Dodawajcie blog do OBSERWUJĄCYCH - dół. 
  • Czasami będę wymagać pewnej liczby komentarzy. 
  • Jeśli chcecie to odwiedźcie zakładkę - Bohaterzy, lecz jeśli już sobie ich wyobraziliście i nie chcecie sobie tego pomieszać - nie polecam.
  • Chciałabym wiedzieć czy podoba wam się wygląd bloga. Jestem gotowa zmienić go dla was. 
  • Długość rozdziałów zależy ode mnie. Czasami są krótkie, ponieważ nie chce rozpoczynać nowego tematu w danym rozdziale. 
  • Mile widziane są komentarze z jakimiś uwagami. Znoszę krytykę i staram się poprawić to co trzeba lecz jeśli nie masz o tym pojęcia to zachowaj go dla siebie. 
  • Nie reklamujcie swoich blogów w komentarzach, nie spamujcie i nie przesyłajcie żadnych łańcuszków. 
  • Nie biorę udziału w Liebster Awards. 
  • Pytania, uwagi, cokolwiek piszcie na mój twitter - @freehugshoney . Staram się odpowiadać na wszystkie pytania, tylko proszę nie pytajcie kiedy będzie następny rozdział bo zawsze dodam go w odpowiednim czasie, kiedy trzeba.
  • Zastanawiam się czy nie przeszkadza wam muzyka, która pojawia się kiedy wchodzicie na bloga. Chciałabym znać wasze zdanie.

Teraz czy będę pisać kolejne rozdziały, prowadzić tego bloga zależy tylko i wyłącznie od was, waszych komentarzy i liczby osób obserwujących. Starajcie się, a odwdzięczę się tym samym. 



środa, 6 lutego 2013

Rozdział XI

Razem z Ef siedziałyśmy i wpatrywałyśmy się w naszą piękną, dopiero ubraną choinkę. Była bardzo wysoka i świetnie przystrojona.
- Jest idealna - Wyszeptała Effy patrząc się na sam czubek.
- A kiedy nasza choinka nie była piękna? - Powiedziałam roześmiana i spojrzałam na nią ze zmarszczonym czołem.
- Wiesz, jesteś wybitnie szczera. - Zaśmiała się głośno, zarażając mnie śmiechem.
- Wiem kochanie. - Przytuliłam ją, czochrając jej włosy. Dawno nie bawiłyśmy się tak dobrze. Był to najlepszy prezent na święta jaki dostałam. Odnowienie więzi z siostrą. Tylko ona umiała wywołać niepohamowany śmiech na mojej twarzy. Kochałam ją jak nikogo innego. Była mi bardzo bliska.
- Jeszcze pudding. - Odetchnęłam głęboko. Nie miałam już siły. Chciałam odpocząć, ale cóż. To święta, a my oczywiście parę godzin przed północą rozpoczynającą święta zaczynamy piec i ubierać choinkę.
Nagle w radio pojawiła się piosenka, którą kochałyśmy. Sprawiała, że nogi same rwały się nam do tańca. Olly Murs - Thinking of me. Wstałam i podałam siostrze rękę. Szybkim ruchem, który miał być tańcem, ale obawiam się, że tak nie wyglądał podeszłam do radio i  go podgłośniłam. Obie tańczyłyśmy jak głupie, wędrując po całym salonie. Głośno śpiewałyśmy piosenkę, 'wczuwając' się w nią.  Złapałyśmy się za ręce i razem zaczęłyśmy tańczyć, robić różne obroty i nie tylko. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że to mogło wyglądać nie za dobrze. Piosenka niestety skończyła się, a my zaczęłyśmy robić pudding świąteczny. To Angielska tradycja, nie miałyśmy zamiaru jej przerywać. Do domu ktoś wszedł, po paru sekundach zobaczyłam, że to Chelsea. Nic nie mówiłam tylko rzuciłam w jej stronę fartuch i uśmiechnęłam się znacząco. Piekłyśmy, gotowałyśmy do 2 w nocy. Atmosfera była wesoła i sprawiała, że to nie było aż takie nudne. Na mojej głowie była rozsypana mąką, sprawka Effy. Jednak to Chelsea najbardziej ucierpiała. Wylałyśmy na nią mleko i posypałyśmy cukrem. Kuchnia nie wyglądała zbyt ciekawie. Posprzątałyśmy ją i położyłyśmy się na kanapie. Chelsea zasnęła jako pierwsza, zaraz po niej wdała się w ten stan Ef. Zostałam tylko ja. Nie chciało mi się spać. Bardzo dużo myślałam o tym co się stało i stwierdziłam, że jest dobrze. Jutro po świątecznym obiedzie, będziemy musieli jechać do taty. Nie należało to do rzeczy, które lubiłyśmy, ale musiałyśmy. Na moich kolanach leżała głowa siostry. Ostrożnie ją podniosłam wstając. Pod jej głowę położyłam poduszkę. Poszłam do swojego pokoju i z szafki wyciągnęłam świąteczne, czerwone skarpety. Zeszłam na dół i powiesiłam je na kominku. Usiadłam przed kominkiem wyciągając prezent z kieszeni. Był to naszyjnik z malutkim kwiatuszkiem. Może to nie było coś wielkiego, ale dla mnie i dla niej znaczyło bardzo dużo. Taki naszyjnik dostała od taty kiedy była mała. Naszyjnik kiedyś należał do mamy. Zgubiła go, a ja znalazłam identyczny po paru miesiącach poszukiwania. Wiedziałam, że się ucieszy. Pewnie o tym nie marzyła, ale będzie tym bardziej wzruszona jak niczym innym. Wstałam wrzucając go ostrożnie do dużej skarpety. Poprawiłam ją i poszłam położyć się do swojego łóżka
Obudziłam się o godzinie dziesiątej. Zbiegłam po schodach na dół i zobaczyłam Effy stojąca w kuchni. Palcem podjadała nasz pudding.
- O wstałaś kochana. - Obróciła się w moją stronę udając, że wcale nie dotykała puddingu.
- Widziałam! - Zmarszczyłam oczy patrząc na nią groźnie. Po chwili parsknęła śmiechem. Podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno.
- Wesołych świąt siostrzyczko. - Szepnęłam jej do ucha i uścisnęłam ponownie.
- Wesołych świąt. - Powtórzyła równie cicho i oderwała się ode mnie posyłając mi uśmiech.
- To co. Prezenty? - Zaśmiała się patrząc się w ich stronę.
- No pewnie. - Powiedziałam i momentalnie ruszyłam w ich kierunku. Effy pobiegła za mną i stanęłyśmy obok kominka. Spojrzałyśmy na siebie i równocześnie rozszerzyłyśmy czerwony materiał. W mojej skarpecie była oryginalna koszulka Guns N' Roses. Byłam zwolenniczką tego zespołu, uwielbiałam ich muzykę. Ponownie wpadłam w jej ramiona. Ef trzymała w ręku jeszcze nie otworzone pudełko.
- Dziękuje. - Powiedziałam tym razem głośno i położyłam koszulkę na swoim ciele śmiejąc się. Zobaczyłam, że ona jeszcze nie otworzyła, więc zacisnęłam jej rękę na pudełku.
- Pamiętaj, że nigdy nie zapomnę. - Spojrzałam jej w oczy i zabrałam dłonie z bordowego pudełka. Dziewczyna otworzyła, po czym jej oczy zaszkliły się. Wyciągnęła palcami lekko naszyjnik. Założyła go na swoją szyję i zapięła. Łzy spływały po jej policzku.
- To najlepszy prezent jaki mogłaś mi dać. - Już trzeci raz uwięzione byłyśmy w swoich ramionach, ale wcale mi to nie przeszkadzało
Parę godzin potem zjadłyśmy świąteczny obiad i pośpiewałyśmy parę kolęd. Przyszedł czas, kiedy musiałyśmy jechać do Ojca. Starałyśmy się przeciągnąć obiad jak najdłużej, ale tak już dalej być nie mogło, kiedyś musiałyśmy tam jechać. Droga trwała parę godzin. Zaparkowałyśmy auto koło jego domu i weszliśmy z niechęcią. Od razu poczułyśmy zapach papierosów. Na wprost stał mój Ojciec z nią. Mimo tego, że była wyjątkowo normalnie ubrana, to i tak było czuć od niej zapach papierosów. Nienawidziłam jej. Udawała, że kocha mojego tatę, a w środku była kobietą bez żadnych ambicji, której celem życiowym było żerowanie na czyiś zarobkach.
Wszystko zaczęło się kiedy się urodziłam. Mama umarła przy moim porodzie. Codziennie się za to obwiniam, nie ma takiego dnia, kiedy nie myślała bym o tym jakie mogło być ich życie jeśli bym się urodziła. Mama umarła, a tato był zdesperowany. Nie wiedział co robić. W środku był załamany. Jego serce rozpadło się na tysiące kawałeczków. Po jego policzkach lały się łzy. Musiał wziąć się w garść, bo miał dwójkę dzieci, którymi musiał się zaopiekować. Udało mu się to. Mieszkała z nami babcia, jedyna kobieta, którą interesowałyśmy. Zaczynało być w porządku i wtedy pojawiła się ona. Brązowowłosa kobieta o pięknym uśmiechu i idealnej figurze. Z początku udawała wspaniałą osobę i traktowała nas jak swoje córki, a kiedy zrozumiała, że owinęła sobie tatę wokół palca, zaczął się najgorszy okres mojego życia. Beck słuchał każdej jej zachcianki, robiła się dla nas coraz bardziej zwyrodniała. Po pewnym czasie posunęła się do okropnego czynu. Uderzyła trzy letnią Effy w twarz. Wszyscy byli oburzeni, nawet ojciec, lecz ona znowu powiedziała mu, że nie chciała, że emocje nią zawładnęły, że nas kocha i, że to już był ostatni raz. Po raz kolejny jej uwierzył. Babcia Marry stwierdziła, że tak nie może być. Spakowała nas i wyprowadziła się o 200 km dalej. Od tamtego czasu było dobrze, dorastałyśmy i powoli przybywały nam lata, ale nie tylko nam. Babcia miała już 87 lat. To nie ona nam już pomagała, ale to my jej. Nie wyobrażałyśmy sobie bez niej życia, ale się stało. Umarła. Nie miałyśmy już matki, babci, nikogo. Nie miałyśmy gdzie wrócić. Pozostało nam zostać tutaj, w domu babci. Nie było nam dobrze tu mieszkać, wszystko przypomniało nam ją. Zaczęłyśmy odkładać pieniądze i podjęłyśmy dorywczą pracę. Uzbierałyśmy wystarczająco pieniędzy i sprzedałyśmy dom. Wyprowadziłyśmy się o 20 km od starego miejsca zamieszkania. Newcastle. Te miasto tętniło życiem. Właśnie tego potrzebowałyśmy.
_____________
CZYTASZ - KOMENTUJESZ!
Przepraszam, że tak późno, ale nie jestem robotem i nie potrafiłam szybciej. Nie podoba mi się ten rozdział za bardzo. Jest nudny, ale to dlatego, że to musiałam napisać, żeby kontynuować. Mam już świetne pomysły na dalszy ciąg wydarzeń. Chciała bym już je napisać, ale będzie to zdecydowanie za długie. Wszelkie pytania i wątpliwości zgłaszajcie na mój tt - @freehugshoney . Pozdrawiam. x